fbpx

Nowa Lewica

image_intro_alt

Ochrona sygnalistów. „Ustawa po poprawce Senatu bardziej chroni trzodę chlewną, niż polskiego pracownika”

Gdynia 2008 r, fabryka zabawek. Właściciel chciał po prostu zaoszczędzić. Zrezygnował z wymaganego serwisu maszyny produkującej zabawki. Uznał, że sam da radę. Nie dał. Błędnie serwisowana, przez osobę nieuprawnioną, maszyna oraz źle zamontowane elementy pomiędzy ciśnieniowym a zaworem redukcyjnym, doprowadziły do wybuchu i pożaru w fabryce.  

Zginął jeden z pracowników, który zostawił żonę i dwójkę dzieci. Gdyby któryś z pracowników tej firmy odważyłby się wcześniej zgłosić naruszenie zasad BHP, gdyby mógł liczyć na ochronę i status sygnalisty - człowiek mógłby żyć.  

Potrzebna była śmierć człowieka, aby pracownicy zaczęli o tym mówić 

Łódź, 2005 r., fabryka lodówek. Do wypadku na terenie łódzkiego zakładu Indesit doszło we wrześniu 2005 r. Wyłączona wcześniej prasa do wytłaczania blachy uruchomiła się i zmiażdżyła głowę 21-letniego Tomasza, robotnika, który usuwał z maszyny ścinki metalu. Tomasza zabiła 16-tonowa prasa, nie miał żadnych szans. Podczas procesu karnego szefów Tomasza prokuratura ustaliła, że fabryce zależało na wyprodukowaniu jak największej liczby komponentów. Zdemontowanie czujników pozwoliło na szybszą pracę maszyny i doprowadziło do śmierci pracownika. Proces trwał trzy lata. Sąd przesłuchał 20 świadków. Pracownicy opowiadali o obrażeniach, jakie doznali w pracy, o zmuszaniu ich do pracy ponad siły. - Ciągle nas poganiano, ciągle było za mało wydajnie – zeznawał jeden z nich. Wdowa po Tomaszu – Joanna, gdy zeznawała co mąż opowiada po powrocie z pracy, opierała się o mównicę, aby nie upaść. Pięciu menadżerów usłyszało wyroki skazujące. Dopiero w procesie karnym po śmierci pracownika, okazało się jak liczne były przypadki naruszania prawa pracy, nie tylko BHP.  

Potrzebna była śmierć człowieka, aby pracownicy zaczęli o tym mówić. Wcześniej się po prostu bali. Być może gdyby mogli liczyć na ochronę sygnalistów, byłoby inaczej i do śmierci pana Tomasza nie musiałoby dojść.  

Południowa Polska, niewielki zakład produkcyjny. Pewnego dnia pracownice zauważyły, że w ich szatni, w której każdego dnia przebierają się w odzież roboczą, zamontowano ukryte kamery. Okazało się, że ich szef bardzo lubi je podglądać się do i po pracy. Nagrania gromadził na dysku. Czy gdyby pracownik, który dostał od szefa polecenie zamontowania tej kamery, mógł liczyć na ochronę sygnalisty, to do podglądania kobiet w szatni by nie doszło? Bardzo możliwe.  

Molestowanie seksualne, zaniżanie wynagrodzeń, dyskryminacja ze względu na rodzicielstwo 

Przykłady, w których ochrona sygnalistów zgłaszających prawa pracy, mogłaby ochronić życie, zdrowie, prywatność i godność pracowników można mnożyć. Molestowanie seksualne, zaniżanie wynagrodzeń, dyskryminacja ze względu na rodzicielstwo, czy też w końcu nieprzestrzeganie BHP – to wszystko obszar prawa pracy. Co piąta kobieta w Polsce doświadczyła molestowania seksualnego więcej niż 10 razy. To zawsze jest czyjaś córka, żona, siostra albo matka. Co czwarta osoba, była w swoim miejscu pracy lub nauki świadkiem molestowania seksualnego. Co to znaczy? Że prawie zawsze ktoś wie, ktoś widzi i ktoś mógłby zareagować. Mógłby, ale bez właściwej ochrony dla świadków, ludzie nie będą reagowali na cudzą krzywdę. Jeżeli świadkowie nie staną się sygnalistami, to krzywdy zawsze pozostaną bezkarne, ale będą stałe, nawracające i obejmujące kolejne grupy osób. W Polsce każdego roku w wypadkach w pracy ginie około 200 osób, głównie mężczyźni - bo w jakiejś fabryce, budowie, zakładzie, ktoś chciał zaoszczędzić na bezpieczeństwie. A ktoś inny bał się to zgłosić, bo bał się utraty pracy, ograniczenia wynagrodzenia. Po prostu odwetu ze strony pracodawcy. 

Rządowy projekt ustawy o ochronie sygnalistów miał to zmieć 

Rządowy projekt ustawy o ochronie sygnalistów miał to zmieć i pomóc ratować życie i zdrowie pracowników, chronić ich rodziny przed życiowymi tragediami. W katalogu naruszeń, za zgłoszenie których ma przysługiwać ochrona sygnalistów, uwzględniał prawo pracy. W takim kształcie przyjęła projekt Rada Ministrów, przyjął Sejm - a później trafił do Senatu i tam głosami senatorów koalicji i opozycji, senatorów PO i PIS - prawo pracy zostało z katalogu wykreślone.  

Doszło do sytuacji absurdalnej: ustawa po poprawce Senatu bardziej chroni trzodę chlewną niż polskiego pracownika. Zgłoszenia o naruszeniu bezpieczeństwa pasz albo dobrostanu zwierząt będą - i słusznie - objęte ustawą, ale zgłoszenie zagrożenia zdrowia i życia pracownika już nie. Wykreślenie prawa pracy i pozbawienie ochrony pracowników to ogromny błąd Senatu. Błąd, który może kosztować czyjeś życie. 

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej
Sejm, 14 czerwca 2024 r.

Newsletter

Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera!
W związku z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 2016/679 o ochronie danych, wyrażam zgodę na gromadzenie, przetwarzanie oraz wykorzystywanie przez Nową Lewicę przekazanych przeze mnie danych osobowych w celach informacyjnych i promocyjnych związanych z działalnością Nowej Lewicy w celach administracyjnych na użytek newslettera, w szczególności wyrażam zgodę na otrzymywanie drogą elektroniczną newslettera oraz informacji o przedsięwzięciach organizowanych lub współorganizowanych przez Nową Lewicę, a także informacji o bieżących wydarzeniach politycznych. Czytaj dalej...

UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Czytaj więcej…

Rozumiem